czwartek, 5 stycznia 2017

who cares

Bierze mnie na podsumowanie 2016 non stop i chyba czas w końcu to zrobić.
W Internecie huczy od obrazków, często też słyszę od ludzi, że zeszły rok bym chujowy, tragiczny, zły, nic w nim nie wyszło i w ogóle pragną aby 2017 był lepszy i przyniósł im szczęście. Ja mam całkiem inne zdanie. Dla mnie 2k16 mimo wielu spiec, stresów, kłótni, awantur i naprawdę wielu problemów był wspaniałym rokiem, wiele mnie nauczył i w sumie to mi przykro ze się skończył, bo ten rok mnie przeraża, ta liczba to wszystko.. Nie dziękuję.
Może by tak miesiąc po miesiącu opisać co się działo?

STYCZEŃ
W sumie to za dużo z niego nie pamiętam, dużo chorowalam, była okropna zima, ale ogólnie chyba wypadł spoko.
LUTY
Krótki miesiąc. Ferie zimowe, które spędziłam we Wrocławiu u Szymka. Nasza pierwsza próba wspólnego mieszkania 😅 ferie fajnie, najlepsze Walentynki na świecie, byliśmy na Wrocław Hip Hop Festiwal, zarliwmy bardzo dużo sera #dietaserowa ,  trochę nam się przytylo hahaha, ale ogólnie spoko. Natomiast pierwsza połowę lutego też chorowalam i lezalam w łóżku :(
MARZEC
8 marca miałam operacje na biodro, była to moja 4 operacja łącznie i póki co ostatnia, choć na 90% w tym roku czeka mnie kolejna ale to potem. Cały miesiąc w dupe, lezalam w domu bo bardzo bolało. Święta wielkanocne spędziłam w połowie z rodziną i w połowie z drugą rodziną - Szymkiem :) pamiętam jak zrobił mi niespodziankę, zerwał się z uczelni i przyjechał 8 marca do mnie jak lezalam po operacji już z wielkim słonecznikiem, zaskoczył mnie i bylo to przekochane!
KWIECIEŃ
Ojj, działo się. Skończyłam 18 lat, na swoich urodzinach źle skończyłam i zrobiłam rekord życia w piciu alkoholu. Moja przyjaźń z Dyczka została skreslona na dobre. Zrobilam kolczyk w nosie, wydziaralam się (oczywiście najpiękniejszy prezent od mojego chłopaka). Były urodziny Cielaka i był kolejny dobry melanż i ogólnie jakoś tak lajtowo, było już tylko wyczekiwanie wakacji.
MAJ
Dobra majówka spedzona we Wrocławiu, później komunia Kamila w Krakowie połączona z moją 18nastka dla rodziny, piękny dzień :) dostałam najlepszy tort urodzinowy na świece, przysięgam, ogólnie spotkanie całej swojej rodziny to piękna sprawa tym bardziej jeśli obok towarzystwa dotrzymuje Ci miłość Twojego życia :) w maju była też 18nastka Dominika i też była spoko impreza.
CZERWIEC
Ojj... to miesiąc, który przewrócił wszystko do góry nogami. 3 czerwca najgorszym dniem w zyciu. Po raz pierwszy zerwalismy, i z mojej winy i z jego winy, dużo się dowiedziałam przez co czasem dalej jest mi bardzo nieprzyjemnie z tego powodu... od tego momentu próbujemy wszystko odbudować w naszej relacji, przyszłość i plany pod znakiem zapytania. Koniec roku szkolnego, zadowolenie ze swojego świadectwa. Urodziny Szymka i wyjazd do Holandii z Cielakiem i Gregim. Działo się.
LIPIEC - SIERPIEŃ
Okres tych dwóch miesięcy pamiętam dość mgliście - nie wiem czy to przez unoszace się wtedy wkoło opary zielonego, holenderskiego dymu czy też intensywność pracy, zmęczenie i gowniany tryb życia + tragiczna dieta. Wiem tyle, że choć był to kiepski czas, to jednak bardzo intensywny. Zdobyłam doświadczenie, poradzilam sobie w obcym kraju. Zwiedzilam 7 zakładów pracy, pracowałam na trzech rodzajach chłodni, sortowalam i czyscilam dokumenty szpitalne pacjentów, byłam na szklarni.. byłam gospodynią domową, gotowałam, dużo sprzatalam, pralam, zaczerpnęłam dorosłego życia. Zwiedzilam Nijmegen i Amsterdam. Z Szymkiem mieliśmy jeden wielki rolercoster (czy jak to się pisze). Raz było pięknie, potem największe i najgorsze awantury,  wyrzucone kwiaty, odchodzenie, aż w końcu dwa dni przed zjazdem do Polski chyba najgorsze zerwanie ze wszystkich,  które dużo dało do myślenia. Oprócz tego ze robiliśmy hajs, zrobiliśmy parę szalonych rzeczy, ale chyba wole o nich nie pisać 😂 po Holandii moje podejście do życia dość bardzo się zmieniło.
WRZESIEŃ
Do Polski wróciliśmy chyba 3 września, a w drugim tygodniu polecielismy na nasze pierwsze wspólne wakacje do Turcji. Było przepięknie, odpoczelismy, zgodnie z obietnicami nie marudzilam. Dużo opalania, cudowny kilkugodzinny rejs statkiem po Morzu Egejskim, widzieliśmy z daleka grecką wyspę Kos. Pyszne jedzenie, upragniony wypoczynek, piękny hotel z miłą obsługą i ogromne mega wygodne łóżko, oczywiście all inclusive - no wakacje życia. Najlepiej chyba wspominam ostatnia noc - pojechaliśmy do Yalikavak na kolację, mieliśmy stolik na molo, wręcz mieliśmy go na morzu, wkoło lampy i świece.. no i pomysłowość Szymka, kiedy wkrecil kelnerowi ze jesteśmy na miesiącu miodowym, ale przez to, że on studiuję A ja się uczę nie mamy zbyt wielu pieniędzy na kolację, hahaha! Ale było cudownie, naprawdę... :) do szkoły wróciłam dopiero w ostatnim tygodniu września i miałam trochę do nadrobienia - po prostu rzuciłam się w wir pracy i obowiązków. Jak już mówiłam, po Holandii  zmieniło mi się myślenie.
PAŹDZIERNIK
To był chyba najbardziej intensywny miesiąc z całego roku. Zaczęłam w końcu upragnione prawko, bardzo dużo się uczyłam i cisnelam ze szkoła ostro do przodu bo zaczęło mi zależeć, mam inne priorytety niż rok temu, dużo więcej ambicji, chęci, zapału, motywacji. W tym miesiącu zaczęły się moje cholernie migreny, przez które nie umiem rano wstawać, często funkcjonować i często się przez nie zwalniam ze szkoły... do tego guz z tyłu głowy od którego idą największe bóle... latam teraz po lekarzach i coraz bardziej się martwie, jak tylko o tym myślę mam łzy w oczach bo już przestaje sobie z tym radzić... Oprócz tego problemu zerwalismy znowu z Szymkiem 3 dni przed rocznica.. Katowice, sokolska, ławka... ah
Ale udało się, dalej jesteśmy razem. Tego samego dnia poszliśmy na koncert PRO8L3MU, było zaaajebiscie, a nam rozmowa się kleila jakbyśmy się dopiero co poznali. 11 października mieliśmy rocznice.
LISTOPAD
Żadnych zmian, szkoła, prawko, coraz gorsze bóle głowy i rozpoczęcie lazenia po lekarzach, mnóstwo nauki i brak czasu na cokolwiek. Pod koniec listopada Natuu miała 18nastke na która poszłam sama i bardzo źle się to skończyło, najgorsza kłótnia ze wszystkich chyba, tragiczne zerwanie i mój niezapowiedziany przyjazd do Wrocławia, który wszystko uratował..
GRUDZIEŃ
Co tu dużo mówić, szybki intensywny miesiąc. Dużo imprezowania, zakazanych substancji 😅 Lekarze, szkoła, prawko... Jakieś dziwne święta, bardzo chorowite ale też bardzo rodzinne - to uwielbiam najbardziej, oczywiście częściowo spędzone z moim Misiem :) wspaniały prezent na święta - kolejna dziara, termin pod koniec stycznia. I szybki Sylwester, spontaniczny ale też w sumie spokojny.

Taki był ten rok właśnie. Dziwny, intensywny, ciężki, pracowity. Sporo się nauczyłam, zmieniłam priorytety w zyciu, wydoroslalam, dojrzalam.
Z Szymkiem w końcu wychodzimy na prostą, po długim kryzysie nasza miłość tylko się powiększyła, poglebila i wzmocnila. W sumie nic i nikt się już dla mnie tak nie liczy jak właśnie On - mam jego, mam wszystko :)
Jedna przyjaciółkę straciłam na pewno i już bezpowrotnie, ale w sumie mam wyjebane, jak lubi sobie marnować życie ze złymi ludźmi..
Z Rubym zerwalam kontakt w czerwcu, po czym ostatnio się do mnie odezwał, mieliśmy się spotkać, ale nie odzywa się znowu więc chyba mu jednak nie zależy a przeprosiny nie były szczere...
Z Klaudia moja kuzynka bardzo się zblizylam, zaprzyjaznilam i nie ma to jak rodzina, naprawdę!
Natuu, Ola - bez zmian, one dla mnie ja dla nich :)
I zapomniałam dodać ze byłam sama na kawie z teściową! Nie pamiętam kiedy, bardzo się bałam, a było bardzo bardzo miło :)
To by było na tyle, w końcu mam spokój ducha, że to wszystko z siebie wydusilam.

XOXO
S.

piątek, 6 maja 2016

Comeback.. to me

Smutna, rozgoryczona, zła, sfrustrowana, rozkojarzona, rozdrazniona, skomplikowana, humorzasta, niezadowolona.... co by tu jeszcze? Nie wiem kurwa nic nie wiem. Od dwóch dni siedzę jakaś rozjebana umyslowo-emocjonalnie, damn it, #lemonade
Szkoła mnie wykończy, znajomi mnie wykoncza, On mnie wykończy...
Znowu pisać o miłości? To będzie już zbyt monotonne. Wczoraj tak sobie myślałam, czy ja lubię zmiany? Czy zmiany na te chwile w moim życiu są konieczne? Nie chce ich, ale chyba jakieś by mi się przydały.. choć najchętniej ucieklabym na bezludną wyspę, a co mi tam. I straciła łączność ze światem...
Po co mi zmiany? Do poprawy jakości swojego życia, jak przypuszczam. Praca, praca, praca, priorytet chyba na chwilę obecną co by ją znaleźć i robić pieniądze #cream
A po cóż mi te pieniądze? A no właśnie. Na życie, na prawko, jedzenie, naprawę telefonu, nowe ubrania, wyjścia, wyjazdy, bilety do Niego... nic nie jest za darmo A odkąd jestem pełnoletnia to już w ogóle... jebac.
Jeszcze będę musiała sobie sama za leki płacić teraz, ciii
Może jednak chce tych zmian? Nowych ludzi, przyjaciół, znajomych, żeby nie siedzieć samotnie w piątki wieczorową porą, albo żeby mieć z kim wyjść posiedzieć, pogadać, zapalić szluga.
Szymon jest daleko, za daleko żeby robić takie rzeczy, poza tym chłopak nie może zastępować każdej osoby w twoim życiu. Jasne, powinien to robić, ale nie może tego doszczętnie zastąpić i trzeba mieć też swoje życie. Chociaż... nie wiem sama. Głupie te związki na odległość są... ta, takiej zmiany też bym potrzebowała, żeby móc być bliżej Niego, o czym nawet ostatnio pisałam.
No właśnie, jestem pełnoletnia. Damn, połowy swoich urodzin nie pamiętam #najebana, ale dama, a co.
Na prawko sobie solidnie poczekam, chyba ze w magiczny sposób wygram w totka.
Chyba się napije.
Jeszcze teraz ta kwestia wakacji już mnie totalnie gubi, lubię mieć zaplanowane rzeczy, chyba jednak jestem sztywniara.
Ok, stop.
Nie nadążam za swoim mózgiem, Beyonce leci w tle i urzeka mnie totalnie, a moje myśli baluja w rytm tej muzyki, co doprowadzi mój łeb do eksplozji zaraz chyba.
Nawet nie wiem o czym ja chciałam napisać. To chyba kolejna chęć wygadania się, tylko nie ma do kogo.
Czemu nie potrafię mówić tego co czuje, a gadam o rzeczach mniej istotnych? Chyba nawet nie mam czasu pomyśleć nad tym co czuje, trochę przykre. A jak mam właśnie takie momenty kiedy zaczynam to robić, to kto jest obok? Miś. W sumie to go zgniatam aktualnie, sorry Zenek.
Samotna się czuje, co poradzę :( przybita, zmieszana, nie wiem co mam ze sobą zrobić i nie umiem sobie znaleźć miejsca, chujowo
Dobra koniec tego pierdolenia.
Tęsknię za Nim.
Buzi, S.

aha, 21 kwietnia w końcu się wydziaralam jak coś, a dzień przed urodzinami zrobiłam wymarzony kolczyk w nosie, progres.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Where are u now?

Hello, its me
Życie jest dziwne. Mam za 3 dni 18nastke, dwa lata szkoły, egzaminy przede mną, różnych, jednych szczerych drugich fałszywych przyjaciół, wspaniała rodzinę, no i... Jego.
Pytanie, o czym ja chciałam napisać? Sama nie wiem, nie pamiętam.
O miłości? Chyba tak.
Miłość, co to właściwie jest?
Miłość jest wtedy, kiedy chłopak woli zmarznac i dac bluzę dziewczynie kiedy jej zimno. Miłość jest wtedy, kiedy rezygnujesz z pewnych rzeczy aby się spotkać z drugą osobą. Miłość jest wtedy, kiedy potrafisz wszystkim rzucić i jechać do drugiej osoby kiedy jest w ciężkim stanie. Miłość jest wtedy, kiedy możesz być sobą. Miłość jest, kiedy tesknisz. Milosc jest wtedy, kiedy wyobrażasz sobie, jak się starzejesz z drugą osobą. Miłość jest wtedy, kiedy uśmiech drugiej osoby jest najcudowniejszym obrazkiem na świecie. Miłość jest wtedy, kiedy chcesz uszczesliwiac druga osobę i potrafisz to robić. Miłość jest wtedy, kiedy potrafisz przyznać się do błędu i szczerze przepraszasz. Miłość jest wtedy, kiedy rozpierdala Cię w środku na myśl o drugiej osobie. Miłość jest... Nie wiem.
Nie da się wytłumaczyć tego co czuje. Czuję.. wszystko, emocje, radość, szczęście, ale też ból i cierpienie. I wiecie co? Związki na odległość są kurewsko ciężkie, naprawdę. Jest w tym wiele zalet, ale czasem one nie wystarczają. Czasem po prostu chcesz wsiąść e głupi autobus i znaleźć się za pół godziny pod domem ukochanej osoby, a tak się niestety nie da. Łatwiej się żyje, kiedy wiesz ze druga osoba jest od Ciebie w zasięgu 20km, a nie 180km. Tak wybraliśmy, tak postanowiliśmy, tak  sobie z tym wszystkim radzimy.
Smutno mi trochę.
Kocham Cię Szymon, otwarcie to mówię. Strasznie mi Ciebie brakuje tutaj obok, w łóżku. Tak bardzo chciałabym się do Ciebie przytulić, poczuć Twoj zapach, zasmakować Twoich ust... oddychać spokojnie, słyszeć Twój oddech, bicie Twojego serca. Kurwa, to działa tak kojąco. Wszystko wtedy nagle mija, całe te zmartwienia. Odpoczywasz, odplywasz, uspokajasz się. Czujesz szczęście, jest się bardzo szczęśliwym. I niczego już nie brakuje. Tego chce doświadczać z Nim do końca życia. Wspólne marzenia, plany... Tak bardzo chce je zrealizować..
W sumie nie wiem po co to wszystko pisze.

Buzi, S.

wtorek, 3 listopada 2015

Sorry Miss Jackson

Dobry wieczór!

JA PIERDOLE, ile się wydarzyło od ostatniego posta.. był w czerwcu, mamy listopad. To chyba moja najdłuższa przerwa w pisaniu. W sumie zastanawiam się czy pousuwac te stare notki, ponieważ na dzień dzisiejszy wszystko zmieniło się o 180 stopni i poważnie, jestem najszczesliwsza osoba na świecie!
Nie chce wspominać swoich byłych, bo jak sama nazwa wskazuje - to już tylko przeszłość. Było minęło nie wróci i nie chce żeby wróciło :)

Listopad-już trzeci miesiąc szkoły, o ja pierdole jak to zlecialo. Tak mi się tam nie chce chodzić i tak nie lubię tego miejsca już, wkurwiaja mnie nauczyciele i niektóre mordy, które jakby się dało rozjechalabym walcem... :) narazie daje radę, znaczy nalapalam trochę tych kap, bo się opierdalam strasznie i powinnam się pozbyć tego lenistwa, bo naprawdę mi zależy, ale jakoś tak nie potrafię :/

Co dalej, moje skręcone kolano doprowadziło do tego, że miałam operacje. Poszłam po skierowanie na biodro i skończyłam z kolanem, BRAWO SANDRA, TYS TO ZAWSZE ZDOLNA BYŁA. Wycieli mi nadmiar mazi na odcinku rzepkowo-udowym czy coś takiego bo już nie pamiętam i wycieli łąkotkę boczna... Ale to nie koniec. Operacja na biodro i tak będzie, więc kaleka poziom hard!
Poza spierdolonymi nogami moje zdrowie jest całkiem ok. Noszę soczewki i z moim wzrokiem myślę, że jest w porządku.

Myślę co dalej.. wakacje? Czy znajomi?

Wakacje! Lipiec przepracowalam w pizzeri u Grunhildy w Krakowie i w chuj dumna jestem z siebie, siedziałam po 17h i w 5 dni zarobilam na J's, duma! Więc to był pracowity miesiąc, a sierpień spędziłam w domu i w sumie nie chce o nim pisać.

Ze znajomymi bywa różnie, jedni są ciągle drudzy tylko się przewijają.
Jedna z najważniejszych spraw, ja i Ruby się nadal przyjaznimy! Od lipca wszystko wróciło do porządku i meeeeega się z tego cieszę, dobrze mieć tego kochanego, ale czasem bardzo wkurzajacego Braciszka :)
Poza tym Dyczka, Olusia, Natuu były są i myślę, że dalej będą. Do tego coz mogę więcej, SAULRYCJA come back i teraz to jesteśmy szlaufy i jeszcze Aga dołączyła do nas i w ogóle no fajnie jest je mieć :)

I najważniejsze...
Mam kogoś :) kogoś nadzwyczajnego, kogoś, kto jest niesamowity, jest dla mnie wszystkim i daje mi wszystko co najlepsze. Jest pierwszym facetem, który dostrzegł we mnie to wszystko, co zawsze chciałam żeby we mnie widziano.. I to jest niesamowite. Ma na imię Szymon (najpiękniejsze imię na swiecie) jest w cholerę przystojny i bardzo, ale to baaardzo mi się podoba, pociąga, kręci i cholera wie co jeszcze no! Przy nim czuje się bezpieczna, kochana, doceniona. Przy nim odzyskalam wiarę w miłość, wiarę w to ze zamiast kamienia mam jednak serce iii ze potrafię kochać. Dba o mnie jak nikt inny i jest najlepszym facetem na świecie, w dodatku calym moim facetem i przy okazji całym moim światem ♡ jest jeden minus.. dzieli Nas 180km od siebie, bo studiuje we Wrocławiu, a ogólnie jest z Raciborza. No ale co to dla Nas? :) że niby my nie damy rady? My?! Absolutnie! Czego się nie robi dla miłości :)
11.10.2015r najpiękniejszy dzień na świecie.
Miś dziękuję Ci za wszystko co dla mnie robisz, dziękuję Ci bardzo, że jesteś. Nie wyobrażam sobie teraz już mojego życia bez Ciebie, niepodwazalnie jesteś dla mnie wszystkim i wątpię żeby to się zmieniło ;)
Dziękuję ♡ 

Ogólnie wszystko na dziś, siema elo
S.

czwartek, 15 sierpnia 2013

pasje łączą ludzi

Teraz hmm.. włam. Pierwsze co chciałabym zrobić pisząc tę notkę to Cię przeprosić. Za aska, za wszystkie przykre słowa, za to że wiele razy Cię nie doceniam, za wszystko. Wiem, że nie powinnam tak postępować, dlatego chcę Cię przeprosić. Jesteś naprawdę wspaniałą osobą, która niejednokrotnie ma pod górkę. Nie ma na świecie takiej drugiej osoby jak ty i nie chodzi mi o to, że jesteś ładna, świetnie tańczysz i wiele by wymieniać, lecz jesteś osobą, którą niewiele osób zna, ale jeśli Cię poznają to na pewno widzą tę wrażliwą, inteligentną, fajną, godną zaufania dziewczynę. Nie przejmuj się jakimiś idiotami, którzy za plecami obrabiają Ci dupe, oni Cię nie znają. Uwierz mi, że nigdy przenigdy nie znalazłabym takiej osoby jak Ty, gdziekolwiek bym nie szukała. Bezsprzecznie jesteś osobą, która wie o mnie najwięcej i wiedz, że jeśli mam problem jesteś pierwszą osobą, do której się zwrócę. Mam paru przyjaciół, kolegów, ale oni niewiele o mnie wiedzą, Ty tak. I wiem, że często się kłócimy, bo obie się nie mylimy i zawsze mamy rację. Masz rację czasem trochę przesadzałam i zdaję sobie z tego sprawę, dlatego Cię przepraszam. Chcę żebyś wiedziała, że mimo wszystko zawsze możesz na mnie liczyć cyt."ułoży się, co by się nie działo". To słowem wstępu, ale dziś chciałam napisać o czymś, co tak naprawdę nas połączyło o naszej wspólnej, teraz już trochę niedoszłej pasji, a mianowicie tańcu. Stylów tańca jest wiele, każdy może wybrać coś dla ciebie od jazzu przez pop do hip hopu. Tańcem możemy wyrażać to co czujemy, już nie wspominając o korzystnym wpływie tańca na nasze zdrowie i formę. Włączasz muzykę, zaczynasz poruszać się w rytm muzyki i tańczysz, cały świat przestaje się liczyć, jesteś tylko Ty, muzyka i Twoje ruchy. To taka odskocznia od rzeczywistośći, inny świat, do którego możesz wejść, kiedy tylko zechcesz. Nieważne czy tańczysz jak profesjonalista czy pokracznie się poruszasz, na pewno wsprawia to przyjemność (ta, te endorfiny w mózgu itd.). To chyba tyle, bless.


" by widzieć odbicie nie muszę patrzeć w lustro
 Twoje cierpienie równa się moje, razem przeżyjemy niejedną paranoję."

















 człowiek mop

 zaciesz :D
taki staroć robiony ponad rok temu

nasza pierwsza sweet focia :)