Bierze mnie na podsumowanie 2016 non stop i chyba czas w końcu to zrobić.
W Internecie huczy od obrazków, często też słyszę od ludzi, że zeszły rok bym chujowy, tragiczny, zły, nic w nim nie wyszło i w ogóle pragną aby 2017 był lepszy i przyniósł im szczęście. Ja mam całkiem inne zdanie. Dla mnie 2k16 mimo wielu spiec, stresów, kłótni, awantur i naprawdę wielu problemów był wspaniałym rokiem, wiele mnie nauczył i w sumie to mi przykro ze się skończył, bo ten rok mnie przeraża, ta liczba to wszystko.. Nie dziękuję.
Może by tak miesiąc po miesiącu opisać co się działo?
STYCZEŃ
W sumie to za dużo z niego nie pamiętam, dużo chorowalam, była okropna zima, ale ogólnie chyba wypadł spoko.
LUTY
Krótki miesiąc. Ferie zimowe, które spędziłam we Wrocławiu u Szymka. Nasza pierwsza próba wspólnego mieszkania 😅 ferie fajnie, najlepsze Walentynki na świecie, byliśmy na Wrocław Hip Hop Festiwal, zarliwmy bardzo dużo sera #dietaserowa , trochę nam się przytylo hahaha, ale ogólnie spoko. Natomiast pierwsza połowę lutego też chorowalam i lezalam w łóżku :(
MARZEC
8 marca miałam operacje na biodro, była to moja 4 operacja łącznie i póki co ostatnia, choć na 90% w tym roku czeka mnie kolejna ale to potem. Cały miesiąc w dupe, lezalam w domu bo bardzo bolało. Święta wielkanocne spędziłam w połowie z rodziną i w połowie z drugą rodziną - Szymkiem :) pamiętam jak zrobił mi niespodziankę, zerwał się z uczelni i przyjechał 8 marca do mnie jak lezalam po operacji już z wielkim słonecznikiem, zaskoczył mnie i bylo to przekochane!
KWIECIEŃ
Ojj, działo się. Skończyłam 18 lat, na swoich urodzinach źle skończyłam i zrobiłam rekord życia w piciu alkoholu. Moja przyjaźń z Dyczka została skreslona na dobre. Zrobilam kolczyk w nosie, wydziaralam się (oczywiście najpiękniejszy prezent od mojego chłopaka). Były urodziny Cielaka i był kolejny dobry melanż i ogólnie jakoś tak lajtowo, było już tylko wyczekiwanie wakacji.
MAJ
Dobra majówka spedzona we Wrocławiu, później komunia Kamila w Krakowie połączona z moją 18nastka dla rodziny, piękny dzień :) dostałam najlepszy tort urodzinowy na świece, przysięgam, ogólnie spotkanie całej swojej rodziny to piękna sprawa tym bardziej jeśli obok towarzystwa dotrzymuje Ci miłość Twojego życia :) w maju była też 18nastka Dominika i też była spoko impreza.
CZERWIEC
Ojj... to miesiąc, który przewrócił wszystko do góry nogami. 3 czerwca najgorszym dniem w zyciu. Po raz pierwszy zerwalismy, i z mojej winy i z jego winy, dużo się dowiedziałam przez co czasem dalej jest mi bardzo nieprzyjemnie z tego powodu... od tego momentu próbujemy wszystko odbudować w naszej relacji, przyszłość i plany pod znakiem zapytania. Koniec roku szkolnego, zadowolenie ze swojego świadectwa. Urodziny Szymka i wyjazd do Holandii z Cielakiem i Gregim. Działo się.
LIPIEC - SIERPIEŃ
Okres tych dwóch miesięcy pamiętam dość mgliście - nie wiem czy to przez unoszace się wtedy wkoło opary zielonego, holenderskiego dymu czy też intensywność pracy, zmęczenie i gowniany tryb życia + tragiczna dieta. Wiem tyle, że choć był to kiepski czas, to jednak bardzo intensywny. Zdobyłam doświadczenie, poradzilam sobie w obcym kraju. Zwiedzilam 7 zakładów pracy, pracowałam na trzech rodzajach chłodni, sortowalam i czyscilam dokumenty szpitalne pacjentów, byłam na szklarni.. byłam gospodynią domową, gotowałam, dużo sprzatalam, pralam, zaczerpnęłam dorosłego życia. Zwiedzilam Nijmegen i Amsterdam. Z Szymkiem mieliśmy jeden wielki rolercoster (czy jak to się pisze). Raz było pięknie, potem największe i najgorsze awantury, wyrzucone kwiaty, odchodzenie, aż w końcu dwa dni przed zjazdem do Polski chyba najgorsze zerwanie ze wszystkich, które dużo dało do myślenia. Oprócz tego ze robiliśmy hajs, zrobiliśmy parę szalonych rzeczy, ale chyba wole o nich nie pisać 😂 po Holandii moje podejście do życia dość bardzo się zmieniło.
WRZESIEŃ
Do Polski wróciliśmy chyba 3 września, a w drugim tygodniu polecielismy na nasze pierwsze wspólne wakacje do Turcji. Było przepięknie, odpoczelismy, zgodnie z obietnicami nie marudzilam. Dużo opalania, cudowny kilkugodzinny rejs statkiem po Morzu Egejskim, widzieliśmy z daleka grecką wyspę Kos. Pyszne jedzenie, upragniony wypoczynek, piękny hotel z miłą obsługą i ogromne mega wygodne łóżko, oczywiście all inclusive - no wakacje życia. Najlepiej chyba wspominam ostatnia noc - pojechaliśmy do Yalikavak na kolację, mieliśmy stolik na molo, wręcz mieliśmy go na morzu, wkoło lampy i świece.. no i pomysłowość Szymka, kiedy wkrecil kelnerowi ze jesteśmy na miesiącu miodowym, ale przez to, że on studiuję A ja się uczę nie mamy zbyt wielu pieniędzy na kolację, hahaha! Ale było cudownie, naprawdę... :) do szkoły wróciłam dopiero w ostatnim tygodniu września i miałam trochę do nadrobienia - po prostu rzuciłam się w wir pracy i obowiązków. Jak już mówiłam, po Holandii zmieniło mi się myślenie.
PAŹDZIERNIK
To był chyba najbardziej intensywny miesiąc z całego roku. Zaczęłam w końcu upragnione prawko, bardzo dużo się uczyłam i cisnelam ze szkoła ostro do przodu bo zaczęło mi zależeć, mam inne priorytety niż rok temu, dużo więcej ambicji, chęci, zapału, motywacji. W tym miesiącu zaczęły się moje cholernie migreny, przez które nie umiem rano wstawać, często funkcjonować i często się przez nie zwalniam ze szkoły... do tego guz z tyłu głowy od którego idą największe bóle... latam teraz po lekarzach i coraz bardziej się martwie, jak tylko o tym myślę mam łzy w oczach bo już przestaje sobie z tym radzić... Oprócz tego problemu zerwalismy znowu z Szymkiem 3 dni przed rocznica.. Katowice, sokolska, ławka... ah
Ale udało się, dalej jesteśmy razem. Tego samego dnia poszliśmy na koncert PRO8L3MU, było zaaajebiscie, a nam rozmowa się kleila jakbyśmy się dopiero co poznali. 11 października mieliśmy rocznice.
LISTOPAD
Żadnych zmian, szkoła, prawko, coraz gorsze bóle głowy i rozpoczęcie lazenia po lekarzach, mnóstwo nauki i brak czasu na cokolwiek. Pod koniec listopada Natuu miała 18nastke na która poszłam sama i bardzo źle się to skończyło, najgorsza kłótnia ze wszystkich chyba, tragiczne zerwanie i mój niezapowiedziany przyjazd do Wrocławia, który wszystko uratował..
GRUDZIEŃ
Co tu dużo mówić, szybki intensywny miesiąc. Dużo imprezowania, zakazanych substancji 😅 Lekarze, szkoła, prawko... Jakieś dziwne święta, bardzo chorowite ale też bardzo rodzinne - to uwielbiam najbardziej, oczywiście częściowo spędzone z moim Misiem :) wspaniały prezent na święta - kolejna dziara, termin pod koniec stycznia. I szybki Sylwester, spontaniczny ale też w sumie spokojny.
Taki był ten rok właśnie. Dziwny, intensywny, ciężki, pracowity. Sporo się nauczyłam, zmieniłam priorytety w zyciu, wydoroslalam, dojrzalam.
Z Szymkiem w końcu wychodzimy na prostą, po długim kryzysie nasza miłość tylko się powiększyła, poglebila i wzmocnila. W sumie nic i nikt się już dla mnie tak nie liczy jak właśnie On - mam jego, mam wszystko :)
Jedna przyjaciółkę straciłam na pewno i już bezpowrotnie, ale w sumie mam wyjebane, jak lubi sobie marnować życie ze złymi ludźmi..
Z Rubym zerwalam kontakt w czerwcu, po czym ostatnio się do mnie odezwał, mieliśmy się spotkać, ale nie odzywa się znowu więc chyba mu jednak nie zależy a przeprosiny nie były szczere...
Z Klaudia moja kuzynka bardzo się zblizylam, zaprzyjaznilam i nie ma to jak rodzina, naprawdę!
Natuu, Ola - bez zmian, one dla mnie ja dla nich :)
I zapomniałam dodać ze byłam sama na kawie z teściową! Nie pamiętam kiedy, bardzo się bałam, a było bardzo bardzo miło :)
To by było na tyle, w końcu mam spokój ducha, że to wszystko z siebie wydusilam.
XOXO
S.